Witam wszystkich w nowym roku. Roku w którym wiele rzeczy ulegnie zmianie, ale spokojnie Bez Życia będzie kontynuowane, co prawda jeśli wszystko pójdzie dobrze to ulegnie trochę zmianie całość powieści, no ale na szczegóły przyjdzie czas. Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału, z chwilą gdy dodaje ten rozdział mam napisaną część kolejnego rozdziału, także nie będzie tym razem zwłoki z dodanie kolejnej części historii.
Poszliśmy w kierunku paru budynków,
trzeba sprawdzić każdy trop by znaleźć uciekinierkę i odzyskać
skradzione zapasy. Najbardziej na czym mi zależało, to na
odzyskaniu zapasów, zabrała ich naprawdę sporo, a każda puszka
jedzenia była na wagę złota, to się bardziej liczyło od
wymierzenia jej sprawiedliwości. Ponadto mimo deklaracji Miłosza,
że sam ją zabije by udowodnić, że nigdy nie planował z nią
ucieczki, nie wierzę w to, by pozwolił Judytę zabić z zimną
krwią, mimo wszystko była dla niego w jakiś sposób bliską osobą,
sami nie wiemy co nią kierowało , że postanowiła opuścić
bezpieczne miejsce, zdradzić Nas, okraść i uciec.
- Wejdźmy do pierwszego budynku, nie
rozdzielajmy się, nie wiem dlaczego mam złe przeczucia lepiej, gdy
będziemy się trzymać razem i wzajemnie ubezpieczać. -
powiedziałem.
- Szczerze, każdy ma złe przeczucia,
wjechaliśmy prosto do paszczy lwa, na razie nie spotkaliśmy nikogo
nie żywego, ale w okolicy było ich słychać. - odpowiedział
Mikun.
- Musimy zachować ciszę, poruszać się
w miarę szybko ale i bezszelestnie – dopowiedział Miłosz.
- Załatwmy to szybko i wracajmy do
domu, im dłużej tu jesteśmy tym samopoczucie mam coraz gorsze –
rzucił na koniec Krystian.
I to co powiedział było prawdą im
dłużej siedzimy w mieście tym gorzej, najmniejszy szum, czy hałas
sprawia, że każdy z Nas nerwowo się obraca i rozgląda dookoła.
Niedługo wszyscy zaczniemy mieć paranoje, co raczej nie jest trudne
w takim świecie w jakim obecnie się znajdujemy. Każdy z Nas
próbuje sprawiać wrażenie silnego faceta, którego nie rusza
apokalipsa zombie i który jest gotowy zabijać szwendaczy, a tak
naprawdę nikt z naszej czwórki tu obecnych, a także nikt z tych
osób które zostały w domu nie był przygotowany na coś takiego.
Weszliśmy do pierwszego mieszkania w
bloku, panowała całkowita ciemność, zbliżała się noc,
Krystian rozświetlił pomieszczenie latarką, było pusto żadnych
śladów Judyty, poza bałaganem , ale ten zapewne powstał, gdy
właściciele próbowali opuścić w pośpiechu swoje zacisze.
Przeszliśmy do kolejnego mieszkania, drzwi były zamknięte,
moglibyśmy je wyłamać, ale jeśli były zamknięte to Judyty na
pewno tam nie ma, postanowiliśmy iść dalej. Otworzyliśmy drzwi,
do kolejnego lokum, wtedy zupełnie niespodziewanie wyskoczył jeden
z truposzy prosto na Miłosza, próbowałem go zdjąć z Mikunem, gdy
Krystian krzyknął byśmy uważali. Z pomieszczenia wyszła kolejna
dwójka. Jeden trup był ubrany w czarne dresy i siwą bluzę na oko
miał gdzieś siedemnaście lat, tuż za nim podążała ubrana w
długą różową spódnicę i białą bluzkę kobieta nie trudno
było zgadnąć, że przed apokalipsą była to matka chłopaka a ten
sztywny, który szarpał się z naszym towarzyszem na ziemi był
zapewne jego ojcem, podniosłem się dobywając pręt. Szybkim ruchem
obezwładniłem chłopaka kończąc jego żywot, Mikun zrobił to
samo z kobietą, Krystian nie mógł pomóc, było na tyle ciemno, że
potrzebowaliśmy tego, by oświetlał nam dobrze cel, po uporaniu się
z zombie zabraliśmy się za tego który szarpał się z Miłoszem.
Po mocnym uderzeniu i ten martwiak, który był kiedyś głową
rodziny padł na ziemie, by już nigdy się nie podnieść, a my
pomogliśmy wstać Miłoszowi.
- Było blisko – stwierdził Krystian.
- Tak, to prawda – odparłem –
ruszajmy na wyższe piętro tutaj jej na pewno nie było.
- Idźcie beze mnie – Miłosz spojrzał
na Nas.
- Dlaczego co się stało? - spytał
Mikun.
Miłosz odsłonił bluzkę, na brzuchu
widniało ugryzienie zombie.
- Co? Jak to się stało? - zadałem
pytanie.
- Podczas szarpaniny, nie udało mi się
go w porę odciągnąć, można powiedzieć, że jestem już martwy
zostawcie mnie tutaj idźcie dalej.
- Nie chcesz żebyśmy Ciebie wykończyli
i nie dali Ci dołączyć do nich? - Mikun spojrzał wymownie.
- Nie, nie chcę Was obarczać zabiciem
jeszcze żywej osoby, gdy będę czuł, że się zaczynam zmieniać,
sam siebie wykończę.
- Czekaj – przerwałem – może i
faktycznie jest już po Tobie, ale chodź z nami, jeszcze żyjesz,
więc jeszcze jesteś naszym towarzyszem.
- Nie, Arek nie pozwolę na takie ryzyko
– uniósł się Mikun.
- Spokojnie, gdy będziemy widzieć, że
się zmienia to pozwolimy mu na zakończenie swojego cierpienia, albo
sami je skrócimy. - przekonywałem.
- Arek ma rację – wtrącił się
Krystian – mimo wszystko Miłosz jest jednym z Nas i dopóki nam
nie zagraża, jestem za tym by kontynuował poszukiwania, pytanie czy
sam tego zechce.
- Jeśli tak chcecie, to dopóki mogę
to wam pomogę.
- Oby nie było z tego kłopotów –
nerwowo odparł Mikun – chodźmy wyżej znajdźmy ją i wynośmy
się stąd bo zaraz wszyscy skończymy z ugryzieniem.
Po krótkiej rozmowie i ponurych
wydarzeniach w ciszy udaliśmy się na wyższe piętro, które
okazało się być bardziej puste od poprzedniego, więc szliśmy
wyżej, każdy z Nas cały czas także obserwował naszego
ugryzionego kolegę, jak na razie nie sprawiał wrażenia zarażonego,
możliwe, że każdy inaczej na to reaguje i w innym odstępie czasu
zmienia się zombie, działa to poniekąd na naszą korzyść i
niekorzyść, może nam dłużej pomóc w przypadku walki, ale może
też w jej trakcie się zmienić i zaskoczyć Nas. Uformowaliśmy
szyk na wypadek takiej sytuacji, ja szedłem pierwszy, za mną szedł
Miłosz, tuż za nim Mikun, a skład uzupełniał Krystian.
Dotarliśmy na kolejne piętro, już
po wejściu przeszły mi ciarki po plecach, przy samym wejściu stał
sztywny, była to starsza kobieta, gdzieś po siedemdziesiątce,
obdarta praktycznie z ciuchów, bez jednej ręki z licznymi
ugryzieniami na ciele, tuż za nią wszystkie drzwi do kążdego
mieszkania stały otworem, musieliśmy być gotowi do walki, w każdym
momencie mogło się tu zebrać dużo trupów. Kobieta, gdy tylko Nas
zauważyła, skierowała swoje kroki w naszym kierunku wydając
charakterystyczny jęk, szybko padła pod naporem ataku z naszej
strony. Mieliśmy zamiar iść wyżej na kolejne piętro, ale
zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trzeba dokładnie przeszukać to
na którym obecnie się znajdujemy, jeśli wyżej zrobiło by się
gorąco i uciekalibyśmy to nie możemy pozwolić sobie na ewentualne
zaskoczenie.
Żeby szybciej załatwić to piętro
podzieliliśmy się na dwie grupy ja z Mikunem poszliśmy do jednego
mieszkania, natomiast Krystian i Miłosz weszli do drugiego, ta grupa
która szybciej się uwinie ma ruszyć do ostatniego i tam poczekać
na resztę. Wchodząc do dawnego przybytku jakiejś rodziny poczułem
straszny smród, zapewne rozkładu czy czegoś innego. Na pierwszy
rzut oka było dość spokojnie, dopiero po chwili otwierając
kolejne drzwi dowiedzieliśmy się wraz z bratem skąd taki smród,
na ziemi leżały cztery ciała w stanie średniego rozkładu, woń
jaka się wydobywała była straszna, ledwo stałem na nogach i
powstrzymywałem wymioty, jak najszybciej zamknąłem drzwi nie chcąc
dłużej patrzeć na ten okropny widok i tym bardziej go czuć.
Wyszliśmy z mieszkania kierując się do następnego, tu po wejściu
od razu usłyszeliśmy stukanie, hałas dochodził z jednego z pokoi,
powoli zbliżyliśmy się do drzwi.
- Dobra, stań z jednej strony, ja z
drugiej nie chcę powtórki z akcji z Miłoszem, że sztywny wyskoczy
tak samo jak poprzednio.
- Ok, to na trzy.
- Raz.
- Dwa.
- Trzy.
Otworzyłem drzwi odskakując na bok,
Mikun już czekał w gotowości i gdy tylko wyszedł szwendacz to
nawet nie zdążył zareagować na widok świeżego mięsa bo padł u
naszych stóp. Kolejne pokoje okazały się być puste w oczekiwaniu
na dwójkę towarzyszy usiedliśmy odpalając papierosa, chwila
odpoczynku dobrze zrobi. Odpoczynek nie trwał długo po niecałej
minucie Miłosz i Krystian weszli do środka.
- O szybko wam poszło. - zdziwił się
Krystian – chyba nie napotkaliście na żadne przeciwności.
- No niezbyt trafiliśmy tylko na
jednego z nich.
- O to lepiej niż my. My zastaliśmy
siedmiu jegomości.
- W porządku, nie ma czasu na
odpoczynek, ruszamy dalej, trzeba sprawdzić kolejne piętro.
- Dałbyś trochę odpocząć Arek. -
odparł niezadowolony Krystian.
- Nie mamy czasu na odpoczynek, trzeba
się jak najszybciej uwinąć. - powiedział Mikun.
- Zgadzam się, tym bardziej, że nie
wiadomo ile mi czasu zostało – odparł ugryziony.
Cała nasza trójka spojrzała na
niego z politowaniem, no tak w sumie każda minuta jest dla niego
cenna, a zapewne przed śmiercią chce się do czegoś przydać. Nie
mieliśmy czasu na większe przemyślenia, dlatego czym prędzej
popędziliśmy dalej. Cały budynek przeszukaliśmy z marnym
skutkiem, poza paroma umarłymi nic nie znaleźliśmy.
- Czyli to nie tutaj – odezwał się
Krystian – co robimy dalej idziemy do kolejnego budynku, czy
ruszamy w dalszą trasę?
- Każda z dróg jakie obierzemy może
być błędna – sprecyzował Mikun – nie wiadomo czy jak ruszymy
w drogę to ją spotkamy, ale też nie wiadomo czy jak tu zostaniemy
i będziemy szukać pomieszczenie po pomieszczeniu to ją
odnajdziemy.
- To prawda – odparłem – możemy
iść do kolejnego bloku mieszkalnego z nadzieją, że zastaniemy
gdzieś tam uciekinierkę. Możemy też ruszyć w dalszą drogę
licząc na szczęście i odnalezienie jej nie spotykając przy tym
masy szwendaczy. Tej decyzji sam nie mogę podjąć musimy zdecydować
wspólnie, jedynie co mogę powiedzieć to, że według mnie
sprawdźmy jeszcze te bloki tutaj w pobliżu i zmywajmy się do domu
nawet jeśli będziemy musieli pogodzić się z porażką.
- Jestem za Twoim pomysłem Arek, bez
celowe jest zagłębianie się w miasto, przeszukajmy okolicę i
spadajmy stąd jak najszybciej – Krystian podzielił moje zdanie.
- Dobrę rozwiązanie, nic więcej nie
zdziałamy, żeby ją znaleźć w tym mieście potrzebowali byśmy
armii – Mikun również się z nami zgodził.
Pozostała odpowiedź
Miłosza, który już nie miał siły przebicia, mimo wszystko każdy
spojrzał w jego kierunku czekając na to co powie.
- Zgadzam się z wami, nie ma sensu
bardziej ryzykować szczególnie, że czuje iż zostało mi coraz
mniej czasu – gdy Miłosz to powiedział dostrzegliśmy, że się
cały poci, dotykając jego czoła poczułem, że jest strasznie
rozpalony, od razu wiedziałem o co chodzi. To efekt ugryzienia,
coraz większa gorączka spowodowana infekcją powoli go zabija i
zmienia w jednego z nich, nie jest dobrze, nie zostało mu zbyt wiele
czasu. Jest dokładnie tak jak było przedstawiane na filmach, co za
ironia losu, ludzie, którzy tworzyli filmy o tematyce apokalipsy
zombie dużo nie minęli się z rzeczywistością.
- Miłosz – spojrzałem na towarzysza
– dasz radę jeszcze trochę wytrzymać?
- Tak, powinienem jeszcze w ostatnich
chwilach się na coś przydać, tylko chodźmy czym prędzej,
kontynuujmy przeszukiwanie budynków, nie martwcie się jeśli
poczuje, że jest ze mną coraz gorzej poinformuje Was.
Po tych słowach wyszliśmy z budynku
i skierowaliśmy swoje kroki w stronę następnego bloku
mieszkalnego. Nie wiedzieliśmy czy faktycznie coś to pomoże, może
już teraz powinniśmy wracać i nie tracić czasu na zwiedzanie
kolejnych bloków, dlatego też uzgodniliśmy, że od teraz patrzymy
również za zapasami, jeśli nie znajdziemy Judyty to przynajmniej
zaopatrzymy trochę naszą małą społeczność.
Cały kolejny budynek jaki
przeczesaliśmy był opustoszały, całe szczęście udało nam się
zgromadzić trochę zapasów, po krótkiej rozmowie zdecydowaliśmy,
że następny blok jaki przeszukamy będzie ostatnim, w tym celu
wysłaliśmy Krystiana po samochód. W czasie, gdy on pójdzie po
środek transportu i podjedzie pod wejście, my postaramy się jak
najszybciej przeszukać parę pięter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz