piątek, 3 stycznia 2020

Rozdział Siedemnasty - Ugryzienie

Witam wszystkich w nowym roku. Roku w którym wiele rzeczy ulegnie zmianie, ale spokojnie Bez Życia będzie kontynuowane, co prawda jeśli wszystko pójdzie dobrze to ulegnie trochę zmianie całość powieści, no ale na szczegóły przyjdzie czas. Zapraszam do czytania kolejnego rozdziału, z chwilą gdy dodaje ten rozdział mam napisaną część kolejnego rozdziału, także nie będzie tym razem zwłoki z dodanie kolejnej części historii.
       Poszliśmy w kierunku paru budynków, trzeba sprawdzić każdy trop by znaleźć uciekinierkę i odzyskać skradzione zapasy. Najbardziej na czym mi zależało, to na odzyskaniu zapasów, zabrała ich naprawdę sporo, a każda puszka jedzenia była na wagę złota, to się bardziej liczyło od wymierzenia jej sprawiedliwości. Ponadto mimo deklaracji Miłosza, że sam ją zabije by udowodnić, że nigdy nie planował z nią ucieczki, nie wierzę w to, by pozwolił Judytę zabić z zimną krwią, mimo wszystko była dla niego w jakiś sposób bliską osobą, sami nie wiemy co nią kierowało , że postanowiła opuścić bezpieczne miejsce, zdradzić Nas, okraść i uciec.
       - Wejdźmy do pierwszego budynku, nie rozdzielajmy się, nie wiem dlaczego mam złe przeczucia lepiej, gdy będziemy się trzymać razem i wzajemnie ubezpieczać. - powiedziałem.
       - Szczerze, każdy ma złe przeczucia, wjechaliśmy prosto do paszczy lwa, na razie nie spotkaliśmy nikogo nie żywego, ale w okolicy było ich słychać. - odpowiedział Mikun.
       - Musimy zachować ciszę, poruszać się w miarę szybko ale i bezszelestnie – dopowiedział Miłosz.
       - Załatwmy to szybko i wracajmy do domu, im dłużej tu jesteśmy tym samopoczucie mam coraz gorsze – rzucił na koniec Krystian.
       I to co powiedział było prawdą im dłużej siedzimy w mieście tym gorzej, najmniejszy szum, czy hałas sprawia, że każdy z Nas nerwowo się obraca i rozgląda dookoła. Niedługo wszyscy zaczniemy mieć paranoje, co raczej nie jest trudne w takim świecie w jakim obecnie się znajdujemy. Każdy z Nas próbuje sprawiać wrażenie silnego faceta, którego nie rusza apokalipsa zombie i który jest gotowy zabijać szwendaczy, a tak naprawdę nikt z naszej czwórki tu obecnych, a także nikt z tych osób które zostały w domu nie był przygotowany na coś takiego.
       Weszliśmy do pierwszego mieszkania w bloku, panowała całkowita ciemność, zbliżała się noc, Krystian rozświetlił pomieszczenie latarką, było pusto żadnych śladów Judyty, poza bałaganem , ale ten zapewne powstał, gdy właściciele próbowali opuścić w pośpiechu swoje zacisze.
       Przeszliśmy do kolejnego mieszkania, drzwi były zamknięte, moglibyśmy je wyłamać, ale jeśli były zamknięte to Judyty na pewno tam nie ma, postanowiliśmy iść dalej. Otworzyliśmy drzwi, do kolejnego lokum, wtedy zupełnie niespodziewanie wyskoczył jeden z truposzy prosto na Miłosza, próbowałem go zdjąć z Mikunem, gdy Krystian krzyknął byśmy uważali. Z pomieszczenia wyszła kolejna dwójka. Jeden trup był ubrany w czarne dresy i siwą bluzę na oko miał gdzieś siedemnaście lat, tuż za nim podążała ubrana w długą różową spódnicę i białą bluzkę kobieta nie trudno było zgadnąć, że przed apokalipsą była to matka chłopaka a ten sztywny, który szarpał się z naszym towarzyszem na ziemi był zapewne jego ojcem, podniosłem się dobywając pręt. Szybkim ruchem obezwładniłem chłopaka kończąc jego żywot, Mikun zrobił to samo z kobietą, Krystian nie mógł pomóc, było na tyle ciemno, że potrzebowaliśmy tego, by oświetlał nam dobrze cel, po uporaniu się z zombie zabraliśmy się za tego który szarpał się z Miłoszem. Po mocnym uderzeniu i ten martwiak, który był kiedyś głową rodziny padł na ziemie, by już nigdy się nie podnieść, a my pomogliśmy wstać Miłoszowi.
       - Było blisko – stwierdził Krystian.
       - Tak, to prawda – odparłem – ruszajmy na wyższe piętro tutaj jej na pewno nie było.
       - Idźcie beze mnie – Miłosz spojrzał na Nas.
       - Dlaczego co się stało? - spytał Mikun.
Miłosz odsłonił bluzkę, na brzuchu widniało ugryzienie zombie.
       - Co? Jak to się stało? - zadałem pytanie.
       - Podczas szarpaniny, nie udało mi się go w porę odciągnąć, można powiedzieć, że jestem już martwy zostawcie mnie tutaj idźcie dalej.
       - Nie chcesz żebyśmy Ciebie wykończyli i nie dali Ci dołączyć do nich? - Mikun spojrzał wymownie.
       - Nie, nie chcę Was obarczać zabiciem jeszcze żywej osoby, gdy będę czuł, że się zaczynam zmieniać, sam siebie wykończę.
       - Czekaj – przerwałem – może i faktycznie jest już po Tobie, ale chodź z nami, jeszcze żyjesz, więc jeszcze jesteś naszym towarzyszem.
       - Nie, Arek nie pozwolę na takie ryzyko – uniósł się Mikun.
       - Spokojnie, gdy będziemy widzieć, że się zmienia to pozwolimy mu na zakończenie swojego cierpienia, albo sami je skrócimy. - przekonywałem.
       - Arek ma rację – wtrącił się Krystian – mimo wszystko Miłosz jest jednym z Nas i dopóki nam nie zagraża, jestem za tym by kontynuował poszukiwania, pytanie czy sam tego zechce.
       - Jeśli tak chcecie, to dopóki mogę to wam pomogę.
       - Oby nie było z tego kłopotów – nerwowo odparł Mikun – chodźmy wyżej znajdźmy ją i wynośmy się stąd bo zaraz wszyscy skończymy z ugryzieniem.
       Po krótkiej rozmowie i ponurych wydarzeniach w ciszy udaliśmy się na wyższe piętro, które okazało się być bardziej puste od poprzedniego, więc szliśmy wyżej, każdy z Nas cały czas także obserwował naszego ugryzionego kolegę, jak na razie nie sprawiał wrażenia zarażonego, możliwe, że każdy inaczej na to reaguje i w innym odstępie czasu zmienia się zombie, działa to poniekąd na naszą korzyść i niekorzyść, może nam dłużej pomóc w przypadku walki, ale może też w jej trakcie się zmienić i zaskoczyć Nas. Uformowaliśmy szyk na wypadek takiej sytuacji, ja szedłem pierwszy, za mną szedł Miłosz, tuż za nim Mikun, a skład uzupełniał Krystian.
       Dotarliśmy na kolejne piętro, już po wejściu przeszły mi ciarki po plecach, przy samym wejściu stał sztywny, była to starsza kobieta, gdzieś po siedemdziesiątce, obdarta praktycznie z ciuchów, bez jednej ręki z licznymi ugryzieniami na ciele, tuż za nią wszystkie drzwi do kążdego mieszkania stały otworem, musieliśmy być gotowi do walki, w każdym momencie mogło się tu zebrać dużo trupów. Kobieta, gdy tylko Nas zauważyła, skierowała swoje kroki w naszym kierunku wydając charakterystyczny jęk, szybko padła pod naporem ataku z naszej strony. Mieliśmy zamiar iść wyżej na kolejne piętro, ale zdaliśmy sobie sprawę z tego, że trzeba dokładnie przeszukać to na którym obecnie się znajdujemy, jeśli wyżej zrobiło by się gorąco i uciekalibyśmy to nie możemy pozwolić sobie na ewentualne zaskoczenie.
       Żeby szybciej załatwić to piętro podzieliliśmy się na dwie grupy ja z Mikunem poszliśmy do jednego mieszkania, natomiast Krystian i Miłosz weszli do drugiego, ta grupa która szybciej się uwinie ma ruszyć do ostatniego i tam poczekać na resztę. Wchodząc do dawnego przybytku jakiejś rodziny poczułem straszny smród, zapewne rozkładu czy czegoś innego. Na pierwszy rzut oka było dość spokojnie, dopiero po chwili otwierając kolejne drzwi dowiedzieliśmy się wraz z bratem skąd taki smród, na ziemi leżały cztery ciała w stanie średniego rozkładu, woń jaka się wydobywała była straszna, ledwo stałem na nogach i powstrzymywałem wymioty, jak najszybciej zamknąłem drzwi nie chcąc dłużej patrzeć na ten okropny widok i tym bardziej go czuć. Wyszliśmy z mieszkania kierując się do następnego, tu po wejściu od razu usłyszeliśmy stukanie, hałas dochodził z jednego z pokoi, powoli zbliżyliśmy się do drzwi.
       - Dobra, stań z jednej strony, ja z drugiej nie chcę powtórki z akcji z Miłoszem, że sztywny wyskoczy tak samo jak poprzednio.
       - Ok, to na trzy.
       - Raz.
       - Dwa.
       - Trzy.
       Otworzyłem drzwi odskakując na bok, Mikun już czekał w gotowości i gdy tylko wyszedł szwendacz to nawet nie zdążył zareagować na widok świeżego mięsa bo padł u naszych stóp. Kolejne pokoje okazały się być puste w oczekiwaniu na dwójkę towarzyszy usiedliśmy odpalając papierosa, chwila odpoczynku dobrze zrobi. Odpoczynek nie trwał długo po niecałej minucie Miłosz i Krystian weszli do środka.
       - O szybko wam poszło. - zdziwił się Krystian – chyba nie napotkaliście na żadne przeciwności.
       - No niezbyt trafiliśmy tylko na jednego z nich.
       - O to lepiej niż my. My zastaliśmy siedmiu jegomości.
       - W porządku, nie ma czasu na odpoczynek, ruszamy dalej, trzeba sprawdzić kolejne piętro.
       - Dałbyś trochę odpocząć Arek. - odparł niezadowolony Krystian.
       - Nie mamy czasu na odpoczynek, trzeba się jak najszybciej uwinąć. - powiedział Mikun.
       - Zgadzam się, tym bardziej, że nie wiadomo ile mi czasu zostało – odparł ugryziony.
Cała nasza trójka spojrzała na niego z politowaniem, no tak w sumie każda minuta jest dla niego cenna, a zapewne przed śmiercią chce się do czegoś przydać. Nie mieliśmy czasu na większe przemyślenia, dlatego czym prędzej popędziliśmy dalej. Cały budynek przeszukaliśmy z marnym skutkiem, poza paroma umarłymi nic nie znaleźliśmy.
       - Czyli to nie tutaj – odezwał się Krystian – co robimy dalej idziemy do kolejnego budynku, czy ruszamy w dalszą trasę?
       - Każda z dróg jakie obierzemy może być błędna – sprecyzował Mikun – nie wiadomo czy jak ruszymy w drogę to ją spotkamy, ale też nie wiadomo czy jak tu zostaniemy i będziemy szukać pomieszczenie po pomieszczeniu to ją odnajdziemy.
       - To prawda – odparłem – możemy iść do kolejnego bloku mieszkalnego z nadzieją, że zastaniemy gdzieś tam uciekinierkę. Możemy też ruszyć w dalszą drogę licząc na szczęście i odnalezienie jej nie spotykając przy tym masy szwendaczy. Tej decyzji sam nie mogę podjąć musimy zdecydować wspólnie, jedynie co mogę powiedzieć to, że według mnie sprawdźmy jeszcze te bloki tutaj w pobliżu i zmywajmy się do domu nawet jeśli będziemy musieli pogodzić się z porażką.
       - Jestem za Twoim pomysłem Arek, bez celowe jest zagłębianie się w miasto, przeszukajmy okolicę i spadajmy stąd jak najszybciej – Krystian podzielił moje zdanie.
       - Dobrę rozwiązanie, nic więcej nie zdziałamy, żeby ją znaleźć w tym mieście potrzebowali byśmy armii – Mikun również się z nami zgodził. 
       Pozostała odpowiedź Miłosza, który już nie miał siły przebicia, mimo wszystko każdy spojrzał w jego kierunku czekając na to co powie.
       - Zgadzam się z wami, nie ma sensu bardziej ryzykować szczególnie, że czuje iż zostało mi coraz mniej czasu – gdy Miłosz to powiedział dostrzegliśmy, że się cały poci, dotykając jego czoła poczułem, że jest strasznie rozpalony, od razu wiedziałem o co chodzi. To efekt ugryzienia, coraz większa gorączka spowodowana infekcją powoli go zabija i zmienia w jednego z nich, nie jest dobrze, nie zostało mu zbyt wiele czasu. Jest dokładnie tak jak było przedstawiane na filmach, co za ironia losu, ludzie, którzy tworzyli filmy o tematyce apokalipsy zombie dużo nie minęli się z rzeczywistością.
       - Miłosz – spojrzałem na towarzysza – dasz radę jeszcze trochę wytrzymać?
       - Tak, powinienem jeszcze w ostatnich chwilach się na coś przydać, tylko chodźmy czym prędzej, kontynuujmy przeszukiwanie budynków, nie martwcie się jeśli poczuje, że jest ze mną coraz gorzej poinformuje Was.
       Po tych słowach wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy swoje kroki w stronę następnego bloku mieszkalnego. Nie wiedzieliśmy czy faktycznie coś to pomoże, może już teraz powinniśmy wracać i nie tracić czasu na zwiedzanie kolejnych bloków, dlatego też uzgodniliśmy, że od teraz patrzymy również za zapasami, jeśli nie znajdziemy Judyty to przynajmniej zaopatrzymy trochę naszą małą społeczność.
       Cały kolejny budynek jaki przeczesaliśmy był opustoszały, całe szczęście udało nam się zgromadzić trochę zapasów, po krótkiej rozmowie zdecydowaliśmy, że następny blok jaki przeszukamy będzie ostatnim, w tym celu wysłaliśmy Krystiana po samochód. W czasie, gdy on pójdzie po środek transportu i podjedzie pod wejście, my postaramy się jak najszybciej przeszukać parę pięter.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz