Kolejny rozdział przed nami, dzieje się coraz więcej i ekipa ma coraz większe kłopoty.
Kiedy powrócą do domu, jak długo Miłosz jeszcze będzie wśród żywych.
Kiedy powrócą do domu, jak długo Miłosz jeszcze będzie wśród żywych.
Zapraszam.
Weszliśmy do środka, panowała
kompletna ciemność, z tym że przy samym wejściu zdaliśmy sobie
sprawę, że nie jesteśmy sami, z oddali było słychać echo
odbijających się jęków umarłych. Trzeba było zachować
maksymalną ostrożność, jeśli ściągniemy na siebie uwagę
wszystkich, którzy byli w środku to może być nieciekawie i możemy
nie wyjść z tego o własnych siłach. Podeszliśmy pod pierwsze
mieszkalne drzwi, nacisnąłem klamkę najciszej jak się dało,
drzwi stanęły otworem. Na maksymalnym skupieniu cała nasza trójka
weszła do środka, wraz z Mikunem nie dostrzegliśmy dwójki zombie,
które już prawie dosięgły mojego przyjaciela, z opresji wyrwał
Nas skazany na śmierć, który wykończył jednego robiąc lekki
hałas i alarmując Nas o zagrożeniu, szybkim ruchem odwróciliśmy
się w stronę drugiego szwendacza i precyzyjnym uderzeniem
pozbyliśmy się go.
- Kurwa, jak to możliwe, że ich nie
usłyszeliśmy – zapytał, zszokowany Mikun.
- Spójrzcie – Miłosz zaświecił
latarką – nie mają połowy twarzy włącznie z językiem, krtanią
i najprawdopodobniej strunami głosowymi, może to dlatego nie
wydawały żadnego dźwięku.
- Słuszna uwaga, tylko czy takie
precyzyjne okaleczenie mógł wykonać inny trup – spostrzegłem.
- Myślisz, że ktoś celowo to zrobił?
Z objęć myślenia wyrwał nas szum
pędzącego samochodu, Krystian jechał z taką prędkością i bez
precyzji, że robił hałas, który zapewne słyszały zombie ze
wszystkich ulic w około, wybiegliśmy z mieszkania do niego. W tym
czasie Krystian podjechał pod samą klatkę zastawiając wejście
samochodem i szybko wbiegł do środka.
- Ludzie kryć się, mamy kłopoty –
wykrzyczał.
- Co się dzieje – zapytałem i
wyjrzałem na zewnątrz. Ujrzałem masę zombie zbliżających się
do bloku. Już chciałem coś mówić, gdy każdy z Nas usłyszał
dźwięk mrożący krew w żyłach. Z mieszkania na końcu korytarza
zaczęły wychodzić trupy, dużo trupów, na szybko naliczyłem ich
piętnastu. - Nie damy rady, szybko uciekać na wyższe piętro –
krzyknąłem.
Na piętrze szybko znaleźliśmy
otwarte mieszkanie, gdzie zamknęliśmy się jak najszybciej, po
krótkich oględzinach wszystkich pokoi mogliśmy na chwilę
odetchnąć z ulgą, byliśmy sami, teraz pozostało wymyślić jakiś
plan. Masa zombie na zewnątrz plus te które wyszły z mieszkania i
zaczęły ściągać wszystkie inne jakie pozostały w bloku, nie
jest dobrze. Jedyny plus jest taki, że te które są na zewnątrz
łatwo się tutaj nie dostaną. Krystian zachował trzeźwość
umysłu i tak zastawił klatkę autem, że ciężko będzie trupom
się tutaj dostać, co innego te które już są w środku niektóre
dały radę dotrzeć na tyle blisko Nas, że wiedzą gdzie się
znajdujemy i cały czas słyszymy ich dobijanie się do drzwi.
Umocniliśmy wejście dodatkowo
szafami i innymi użytecznymi rzeczami, dzięki temu nawet jeśli
drzwi nie wytrzymają to i tak od razu tutaj nie wejdą, musimy na
chwilę odpocząć i na chłodno przeanalizować całą sytuację, a
także pomyśleć o ewentualnym sposobie wydostania się z tego
bagna. Najważniejsze to zachować ciszę, wtedy te które stoją
przed naszą barykadą w końcu stracą zainteresowanie drewnianymi
drzwiami.
- Kurwa jest ich za dużo nie ma sposobu
by się stąd wydostać, dodatkowo wszystkie zombie z budynku
gromadzą się przed drzwiami – panikował Krystian zapalając
papierosa.
- Uspokój się, nie możemy teraz
panikować, musimy wszystko dobrze przemyśleć, wspólnie na pewno
coś wymyślimy. Daj mi papierosa też muszę zapalić – starałem
się uspokajać towarzyszy, ale sam nie wiedziałem co robić,
papierosy niby w niczym nie pomogą, mimo to dadzą chwile
wytchnienia, a także czas do namysłu.
- Mi też daj – Miłosz sięgnął
papierosa – niedługo i tak umrę więc co mi tam, jeden fajek nie
zaszkodzi.
Mikun również wziął papierosa,
każdy z Nas odszedł na bok starając się skupić myśli,
zapanowała kompletna cisza, rozejrzeliśmy się po
mieszkaniu w nadziei znalezienia czegokolwiek.
W sumie
chodziliśmy bez celu, co niby mogliśmy znaleźć przydatnego do
ucieczki. Po chwili dopiero dojrzałem balkon, nikt na niego nie
zwracał uwagi a to mogło być nasze ocalenie, czym prędzej
wyszedłem i popatrzyłem w dół. Pozostała trójka przyjaciół
widząc co robię podążyła za mną.
- Spójrzcie, akurat jesteśmy po
drugiej stronie budynku, pod nami nie ma żadnego martwego, to może
być naszym ratunkiem.
- Tak, pytanie ile metrów jest w dół
– słusznie zasugerował Mikun.
- Nie może być aż tak wysoko,
jesteśmy na pierwszym piętrze – dopowiedział Krystian.
- Krystian ma rację – odwróciłem
się do towarzyszy – nie jest aż tak wysoko, podejrzewam, że
około pięciu metrów, niby nisko, ale mimo wszystko wysoko, jest
bardzo ciemno przez co nie będziemy dokładnie widzieć na co
spadamy, istnieje dużo ryzyko kontuzji, gdyby na dole był piasek to
raczej wyszli byśmy bez szwanku, gorzej jeśli jest beton. Jednak w
dalszym ciągu widzę tylko ten sposób ucieczki.
- No dobra, tylko jak zauważyłeś nie
wiemy co jest pod nami, jest bardzo ciemno, co nam po wyskoczeniu i
złamaniu sobie nogi, jeśli do tego dojdzie daleko nie odejdziemy –
Mikun miał wątpliwości.
- Skoczę pierwszy – odezwał się
ugryziony – ja i tak idę na straty, jeśli po upadku dam znać że
wszystko jest ok to podążycie za mną.
- Dobry plan – powiedziałem –
jednak ty możesz akurat upaść tak, że nic Ci się nie stanie a
kolejne osoby mogą sobie zrobić krzywdę.
- Teraz wątpisz? – Mikun zadał
pytanie – przecież to twój pomysł.
- Nie, nie wątpię, to dalej jest
jedyna opcja jaką widzę. Jednak wolałbym skakać z mniejszej
wysokości, rozdzielmy się niech każdy znajdzie w mieszkaniu rzeczy
które można związać i które będą na tyle wytrzymałe by lekko
spuścić się w dół i wtedy skoczyć.
Każdy entuzjastycznie podszedł do
mojego pomysłu, jeśli zbierzemy chociaż wystarczający materiał
by zmniejszyć dystans z pięciu do trzech metrów to będzie to
ogromny sukces i zredukujemy ryzyko urazu do minimum. Musimy się
spieszyć, trupy za drzwiami jeszcze nie dały sobie spokoju i dalej
napierają na drzwi, nie wiadomo jak długo wytrzyma nasza
prowizoryczna zapora, ponadto te które są na zewnątrz także nie
długo mogą się rozjeść i przypadkowo dotrzeć za budynek, a
wtedy będziemy w kompletnym potrzasku.
Po pięciu minutach znaleźliśmy metr
liny holowniczej, dziwne poprzedni właściciel zamiast trzymać ją
w samochodzie, zostawił ją w domu dla Nas oczywiście działało to
na plus. Przywiązaliśmy do niej prześcieradła i inne materiały,
oby one wytrzymały o ile lina na pewno da radę to nie wiadomo jak
materiał.
Według wcześniejszych ustaleń
Miłosz chciał iść pierwszy, po powolnym opuszczaniu się po
linie, które wydawało się, że trwa godzinami usłyszeliśmy jego
skok i upadek.
- Dobra nic mi nie jest, na dole nie ma
betonu a ziemia, w około nie widać zagrożenia jak na razie, szybko
chodźcie – wykrzyczał.
Następny poszedł Krystian, ja
zdecydowałem iść jako ostatni, zapora za drzwiami zaczynała
ustępować, więc coraz bardziej się denerwowaliśmy, lada moment
ustąpi pod naporem umarłych a wtedy będzie kiepsko, wolałem
zostać jako ostatni na górze i zabezpieczać towarzyszy jako
przywódca odpowiadałem za ich życie. Parę chwil później mój
szwagier wylądował na dole, przyszła kolej na Mikuna.
- Stary, gdyby coś się stało to byłeś
dobrym przywódcą.
- Nic nam nie będzie zadbam o to.
- Gdy będziesz schodził to przedstawię
plan pozostałym, o ile jakiś masz bo generalnie nic nie
ustaliliśmy.
- Kurwa, nie pomyślałem o tym co za
idiota ze mnie.
- Nikt nie przemyślał tego co dalej,
każdy skupił się na tym by uciec z tego mieszkania.
- Też prawda, widzisz ten budynek,
kawałek dalej?
- Tak.
- Gdy zejdę to tam się udajemy,
rozeznamy się w sytuacji z tamtego bloku i wtedy uciekamy do domu.
- Dobra to do zobaczenia na dole.
Nadeszła moja kolej już miałem
zacząć opuszczać się na prowizorycznych linach, gdy usłyszałem,
że zapora nie wytrzymała, do mieszkania wpadła cała masa
szwendaczy. Nie miałem czasu na próby bezpiecznej podróży w dół,
postanowiłem postawić wszystko na jednej karcie. Wciągnąłem liny
do siebie, chwyciłem koniec sznurka i wyskoczyłem cudem unikając
ręki jednego z nich. Prowizoryczna lina pękła, gdy tylko poczuła
mój ciężar, całe szczęście to wystarczyło by jakoś
zamortyzować mój upadek. Pozbierałem się jak najszybciej i wraz
zresztą ekipy pobiegliśmy do budynku jaki wskazałem.
Znaleźliśmy się w środku, panowała
kompletna cisza i porządek, tak jak by tego miejsca nie dotknęła
apokalipsa.
- Dziwne – powiedziałem – jest tu
za spokojnie i czysto, miejcie się na baczności, coś mi tu nie
gra.
- Nie przesadzasz – zbuntował się
Krystian – cały czas mamy pod górę a jak raz jest wszystko w
porządku to zaraz zwiastujesz coś złego. Cieszmy się, że jest tu
spokojnie rozejrzyjmy się, rozpoznajmy w sytuacji jaka panuje na
zewnątrz i opracujmy drogę powrotu do domu.
- Arek ma rację – odezwał się Mikun
– jednak w tych czasach nawet jeśli wszyscy ludzie z tego budynku
zdążyli by uciec to nie zostawili by takiego porządku.
- Dobra nie ma czasu na gdybanie,
sprawdźmy parę mieszkań, a także znajdźmy dobre miejsce na
obserwacje tego co się dzieje na zewnątrz, spróbujcie także
znaleźć środek transportu, nie będzie to łatwe po ciemku, ale
może coś zobaczycie, i przede wszystkim nie świećcie latarkami na
dwór, ściągnie to tylko martwych a tego nie chcemy. Ja pójdę z
Krystianem, ty Mikun idź z Miłoszem. Uważajcie na siebie.
Wszedłem wraz ze szwagrem do jednego
z mieszkań, naprawdę było aż za ładnie, wszystko poukładane,
zero śladów walki, ucieczki, czegokolwiek. Rozejrzeliśmy się w
poszukiwaniu zapasów, a także zorientowaliśmy się w sytuacji jaka
panowała na zewnątrz, trafiliśmy do mieszkania z którego akurat
mieliśmy dobry widok.
Wejście do klatki cały czas zalewali
sztywni, jednak dalej nie przedarli się przez zaporę w postaci
samochodu, widzieliśmy także balkon z którego skakaliśmy.
Gromadziły się tam wszystkie martwe osoby, parę z nich wypadało
poza barierki lądując na ziemi, całe szczęście nie stanowiły w
takiej ilości zagrożenia, jednak spadając z tej wysokości
uszkadzały sobie koniczyny, nie które w ogóle nie wstawały więc
istniała możliwość, że rozbijały sobie głowy. Minus jaki
powstał bo przecież nie mogły być same plusy był taki, że
zaczął padać śnieg, przez co zaczęło robić się zimno.
Po rozejrzeniu się w okolicy
stwierdziliśmy, że spokojnie możemy wyjść na zewnątrz tak jak
weszliśmy i kierować się nawet na pieszo w stronę domu, nie
widzieliśmy nic co by mogło stanowić zagrożenie.
Stwierdziliśmy, że wrócimy do
dwójki, która przeczesywała inne mieszkanie i podzielimy się w
miarę dobrymi wieściami, gdy nagle Krystian został powalony przez
kogoś na ziemie. Szybko zareagowałem uderzając osobę, która Nas
zaatakowała. Nie chciałem mieszać się w niepotrzebną walkę,
dlatego wyciągnąłem pistolet celując prosto w nie mile widzianego
gościa, w tym czasie Krystian się podniósł.
- Nawet nie próbuj podnieść się z
ziemi, najmniejszy twój ruch i strzele, a uwierz mi nie chcę tego –
wykrzyczałem.
- Ja pierdole, ale daliśmy się
zaskoczyć, faktycznie miałeś rację, że jest tu za spokojnie,
pozwól mi wykończyć tego frajera.
- Krystian spokojnie, nie jesteśmy u
siebie, ta osoba może tu mieszka i po prostu broni swojego domu tak
jak my byśmy to robili – mówiąc te słowa spojrzałem na
napastnika, był to około trzydziestoletni facet ubrany zwykłe
jeansy i bluzę z kapturem – spokojnie nic Ci nie zrobimy
pójdziemy po naszych towarzyszy i zaraz Nas tu nie będzie.
- Hahahahaha – napastnik wybuchł
śmiechem – myślicie, że wyjdziecie z stąd żywi, myślicie, że
jesteście tutaj przypadkiem.
- Co? - zapytałem – to Twoja sprawka
odnośnie tych trupów.
- Nasza – nagle usłyszałem drugi
męski głos.
Drugi mężczyzna rzucił się na mnie
powalając mnie na ziemię, ten pierwszy ponownie zaatakował
Krystiana. Szarpaliśmy się tak dłuższą chwilę, niestety mój
napastnik chwycił moją broń i wycelował we mnie krzycząc do
Krystiana by się poddał bo mnie zabije. Ten wykonał polecenie,
byliśmy w potrzasku. Nasi towarzysze ściągnięci hałasem walki w
tym momencie wbiegli do pomieszczenia wtedy odezwał się ten z
którym walczyłem.
- No dobra panienki rzucić broń albo
załatwię tą dwójkę – wycelował we mnie i Krystiana.
- Spokojnie, nie strzelaj poddajemy się
– Miłosz rzucił broń na ziemię i uklęknął, w jego ślady
poszedł Mikun.
- No to teraz sobie przez chwilę
porozmawiamy zanim umrzecie – rzucił drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz