Po zbyt długim oczekiwaniu wracamy do uniwersum. zapraszam na kolejny rozdział Bez Życia.
Szedłem przed siebie nie wiedząc
dokąd chcę się udać, zostałem pozbawiony wszystkiego włącznie
z celem życia. Miałem ochotę stanąć i dać się zabić sztywnym
lub komukolwiek innemu, powstrzymywało mnie przed tym to, że mimo
wszystko w jakimś stopniu jestem katolikiem, oczywiście utraciłem
całą wiarę w cokolwiek, gdy zaczęło się to gówno, ale jednak
nie potrafiłem popełnić samobójstwa, nawet jeśli nie tak dawno
próbowałem to zrobić na stacji benzynowej, jednak to było w
uzasadnionym celu. Drugą kwestią, która nie pozwalała mi zginąć
bynajmniej jak na razie, to przekonanie, że człowiek umiera dwa
razy. Za pierwszym razem przy swojej śmierci a za drugim, gdy umiera
ostatnia osoba, która o nim pamiętała. Nie wiem czy żyje
ktokolwiek kto pamięta o mojej rodzinie i przyjaciołach, więc
tylko w taki sposób oddam im hołd.
Przemieszczałem się bardzo
powoli, robiło się coraz zimniej, śnieg nie ustępował, droga do
murowańca zajęła mi dwa razy dłużej niż normalnie, ostrożnie
stawiałem kroki, cały czas patrząc na boki w celu wykrycia
zagrożenia, jeśli jakieś się natrafi mogę sobie nie poradzić,
dodatkowo byłem sam, całkiem sam. Nikt nie mógł mnie ostrzec, ani
mi pomóc, dlatego nie mogłem pozwolić sobie na walkę z większą
grupką przeciwników.
Ostatecznie minąłem las idąc cały czas
drogą asfaltową i dotarłem do murowańca, było bardzo spokojnie i
panowała grobowa cisza. Podejrzewam, że większość szwendaczy
ruszyła w pogoń za tymi, którzy zniszczyli obóz, musiałem
uważać, nie wiadomo co czai się w okolicznych domach. Chciałem
odwiedzić parę domostw w celu znalezienia pożywienia, od wczoraj
nic nie jadłem i nie piłem. Po chwili przypomniało mi się o
pewnym sklepie oddalonym od głównej ulicy, mieszkańcy wiedzieli,
gdzie się znajduje, ale przejezdni, którzy nie przeszukiwali
okolicy nie mogli o nim wiedzieć. Wraz z grupą nie odwiedziliśmy
tego sklepu wcześniej, chcieliśmy zostawić sobie zabezpieczenie na
ciężkie czasy w postaci sklepu znajdującego się blisko naszego
zamieszkania, nigdy bym nie pomyślał, że przyda się to w takich
okolicznościach. Jak najszybciej udałem się w jego kierunku.
Po
dotarciu na miejsce, nie miałem powodu do szczęścia, sklep
wyglądał na splądrowany, nie spodziewałem się znaleźć w nim
cokolwiek przydatnego i zdatnego do zjedzenia, mimo wszystko wszedłem
do środka, liczyłem chociaż na czerstwą bułkę i butelkę
dobrego alkoholu.
Po tych wszystkich wydarzeniach potrzebuje zaszyć
się gdzieś na jedną noc i wypić dużą ilość alkoholu w celu
zapomnienia o tym syfie chociaż na chwilkę, nie miałem nic
lepszego do roboty, dalej nie wiem dokąd się udać w jaką stronę
iść, najchętniej znalazł bym i zabił tych, którzy zniszczyli
moje życie, jednak sam nie dam rady, potrzebuję pomocy, towarzyszy,
ludzi, którzy pomogą mi zaprowadzić sprawiedliwość.
Do
Bydgoszczy nie ma sensu w ogóle wchodzić, nic prócz śmierci na
mnie tam nie czeka, trzeba obrać inny kierunek, stąd gdzie się
znajduje mogę udać się w parę miejsc. Toruń, Szubin, Żnin,
Inowrocław. Najbliżej znajduję się Szubin jednak nie liczę, że
znajdę tam cokolwiek, szczególnie, że odwiedziłem już to miejsca
i niezbyt przyjemne wspomnienia mam z tej wyprawy.
Żnin znajdował
się jakieś dwadzieścia pięć kilometrów za Szubinem, było to
kolejne większe miasteczko, jednak by tam dojść musiał bym ominąć
wcześniej wspomnianą miejscowość, oczywiście można ominąć
wejście do miasteczka jednak pamiętam, że w okolicy była dość
pokaźna grupa martwych, więc te miejsca odpadają, został Toruń i
Inowrocław. Pierwsze miasto jest dość duże i nie wiadomo co mnie
tam czeka, może być równie niebezpieczne co Bydgoszcz, natomiast
Inowrocław wielkością przypomina Szubin i Żnin, co prawda jest
trochę oddalony od miejsca mojego pobytu, jednak chyba tam skieruję
swoje kroki, oczywiście po drodze postaram się znaleźć jakiś
środek transportu, jest zbyt zimno i niebezpiecznie by poruszać się
pieszo, aczkolwiek nie wiadomo czy drogi są przejezdne.
W tych zamyśleniach przeszukałem sklep a także zaplecze, miałem
szczęście, znalazłem dwie butelki wódki, coca cole, jedną
konserwę w puszce i stary bochenek chleba. No cóż musi mi to na
razie wystarczyć przynajmniej mam to co chciałem. Wychodząc ze
sklepu przypomniałem sobie o jeszcze jednym miejscu zupełnie w
innym kierunku niż omawiane wcześniej, a mianowicie Koronowo.
Miałem tam kiedyś działkę rekreacyjną z rodzicami, idealne
miejsce na osiedlenie, mały domek umiejscowiony na poboczu z dala od
głównej ulicy, własna studnia, brak tylko prądu, ale to można
zawsze obejść, wystarczy agregat, wtedy będzie to miejsce idealne
by się osiedlić. Jedynym minusem pozostaje kwestia innych osób,
gdy tam się zostanę, ciężko będzie mi znaleźć kogoś do
pomocy, mimo wszystko tam będę bezpieczny i tam mogę mieć bazę
wypadową do poszukiwań i planowania zemsty. Wróciłem ponownie na
główną ulice, zastanawiając się, dokąd pójść w celu spożycia
jedzenia i alkoholu. Spojrzałem na kościół, jednak szybko wybiłem
sobie ten pomysł z głowy, w świątyni raczej jest bezpiecznie, ale
i tak tam nie pójdę, nie będzie tam nic czym mógłbym się
ogrzać. Potrzebuję domu z kominkiem i kocem. Powoli kierowałem
swoje kroki w stronę kolejnej znanej małej miejscowości Białych
Błót, aż zboczyłem z drogi zauważając w oddali opuszczony
zadbany i chyba nie odwiedzany dom. Drzwi wejściowe były nie
uszkodzone, więc nikt nie próbował się tam dostać wcześniej to
mogła być szansa na bezpieczną noc i skonsumowanie napoju wysoko
procentowego.
Zbliżyłem się do drzwi nasłuchując czy w środku
nie czeka mnie żadna niespodzianka w postaci trupów dawnych
właścicieli, lub kogoś żywego wrogo nastawionego. Było cicho,
nacisnąłem na klamkę i zdziwiłem się, drzwi były otwarte,
ostrożnie wszedłem do środka. Ciemność i pustka tylko tyle
zastałem w pierwszym pomieszczeniu, którym był duży korytarz
wpadający w salon z aneksem kuchennym. Rozejrzałem się dookoła
nie widziałem nic dziwnego, podszedłem do lodówki, gdy ją
otworzyłem usta mi się uśmiechnęły było parę puszek jedzenia,
dwa słoiki pulpetów w sosie pomidorowym, butelka wody gazowanej i
reszta żywności, która już nie była zdatna do jedzenia jak
szynki i kiełbasy, ale dzięki tym konserwom będę najedzony,
zabrałem się do przeszukiwania szafek, w jednej z nich znalazłem
witaminy, tabletki przeciwbólowe i syrop na kaszel, takie rzeczy
przydadzą na nadciągającą wielkimi krokami zimę. Nagle
usłyszałem hałas dochodzący z dalszej części parterowego domu.
Chwyciłem za siekierę, którą zabrałem ze sobą z poprzedniego
lokum w którym ukryłem się i koło którego pochowałem ciała,
ruszyłem zbadać źródło dźwięku.
Podszedłem do pierwszych
drzwi jakie napotkałem, żaden dźwięk nie dobiegał ze środka,
szybkim ruchem nacisnąłem na klamkę i wpadłem do środka jak się
okazało łazienki, było pusto. Czym prędzej udałem się na
poszukiwania dalej, gdy doszedłem do kolejnych drzwi, ponownie
dobiegł do mnie dźwięk, tym razem był to charakterystyczny jęk
sztywnego, mogło być tam więcej przeciwników, musiałem uważać,
wyważyłem drzwi z kopa i odskoczyłem do ściany. Nikt mnie nie
zaatakował, nikt nie ruszył w moim kierunku. Ostrożnie zajrzałem
do środka, już teraz wiedziałem dlaczego dom był otwarty, pusty
i dlaczego w lodówce było tyle jedzenia, w sypialni wisiał
sztywniak, jak sądzę właściciel. Zapewne nie potrafił poradzić
sobie z nową rzeczywistością lub ze stratą kogoś bliskiego i się
powiesił.
Postanowiłem zakończyć cierpienia tego biedaka, ponadto
nie mógł bym spać z myślą o tym, że za drzwiami znajduje się
wisielec. Szybkim ruchem siekiery przeciąłem sznur tak, że zombie
spadł na ziemię, nim cokolwiek zrobił szybkim ruchem zakończyłem
jego marny żywot. Przeszedłem na tyły domu, gdzie było
pomieszczenie gospodarcze w celu znalezienia opału do kominka, który
znajdował się w salonie. Nie musiałem szukać długo na całe
szczęście było jeszcze troszkę drewna, na noc powinno wystarczyć.
Wróciłem do kuchni i salonu w celu spożycia posiłku. Rozpaliłem
w piecu i usiadłem na kanapie konsumując posiłek i nalewając
pierwszego kieliszka wódki.
Noc będzie długa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz