Witam, witam wszystkich w kolejnym rozdziale, mam nadzieję, że nikogo z Was nie dorwało wczoraj żadne straszydło :)
Mikun, Krystian i Miłosz poszli się
przebrać i przygotować, poleciłem im zrobić to jak najszybciej
musimy dogonić zdrajczynię i odzyskać zapasy, a także wymierzyć
sprawiedliwość, nie ma czasu do stracenia. Chciałem się również
przygotować, gdy przerwał Sławek.
- Dlaczego ponownie zostaje? - zapytał
- Ktoś musi zostać, nie możemy
wszyscy wyruszyć i zostawić kobiety same.
- Może i tak, ale ponownie ja zostaję,
nogę mam już od dłuższego czasu sprawną, mimo wszystko cały
czas odstawiasz mnie na dalszy plan.
- Nie zadowolę każdego, nie mam czasu
na kłótnie i sprzeczki.
- Jak zawsze gdy temat jest niewygodny
ucinasz go tłumacząc tym, że nie masz czasu.
- Bo tak jest ! W tym momencie nie
interesuje mnie Twoje zdanie, moim priorytetem jest znalezienie
Judyty zanim ktoś inny ją dorwie i wyciągnie z niej informacje
na temat naszego położenia, w obecnym świecie nie możemy sobie
na coś takiego pozwolić. - po tych słowach opuściłem
towarzysza i poszedłem spakować rzeczy.
Pistolet miałem cały czas przy sobie,
pręt był w gotowości, wziąłem plecak, w który wpakowałem dwie
butelki wody i troszkę jedzenia, wcześniej poleciłem ekipie zrobić
to samo, nie wiadomo jak długo zajmą nam poszukiwania, możliwe, że
spędzimy poza domem parę następnych dni, lepiej się na to
przygotować i zabrać prowiant, dzięki temu będziemy mogli skupić
się tylko i wyłącznie na poszukiwaniach uciekinierki a nie na
szukaniu pożywienia. Przed samym wyjściem zatrzymała mnie
moja córeczka, przybiegła się przytulić, uściskałem ją bardzo
mocno, ostatnio znowu przestałem poświęcać jej czas, obiecałem
sobie, że jak wrócę to się zmieni, pozwolę trochę innym osobom
na samowolkę w wypadach, nie mogę zapomnieć o najważniejszych dla
mnie osobach.
Wsiedliśmy do samochodu, tym razem
Mikun usiadł za kierownicą ja obok niego, a Krystian i Miłosz ulokowali się na
tylnej kanapie.
- Pamiętajcie oczy szeroko otwarte, nie
możemy przegapić najmniejszego śladu wiemy, że kierowała się w
stronę Bydgoszczy, a więc na pewno przejeżdżała przez Białe
Błota, mogła się tam zatrzymać trafiając na żywe trupy,
dlatego dokładnie przeszukamy tą miejscowość, nic nie może
umknąć naszemu wzrokowi zrozumiano?
- Jak zawsze – odpowiedział Mikun –
w końcu znowu razem na wypadzie to mi odpowiada.
Odjechaliśmy spod domu kierując się
w wcześniej wspomnianą lokację, ciemność nie sprzyjała naszej
wyprawię, mogliśmy zostać zauważeni przez kogoś nie pożądanego,
no ale jeśli teraz byśmy nie pojechali to rano nie było by sensu
jechać, miejmy tylko nadzieję, że sztywni będą chociaż łaskawi
i tym razem spotkamy ich w mniejszej ilości.
Droga do samych Białych Błót była
spokojna i pusta, dojazd tam nie stanowił problemu, szczególnie dla
Nas, no w końcu mieszkaliśmy tutaj i nasza znajomość terenu, a
także różnych dojazdów działała na naszą korzyść. Judyta
mimo należenia do naszej paczki nie wyruszała na wyprawy i nie
mogła zbytnio poznać jakichkolwiek dróg, więc istniało duże
prawdopodobieństwo, że trafiła na większą grupkę zombie i daleko
nie uciekła.
Nareszcie byliśmy na miejscu,
stanęliśmy na środku głównej drogi, wziąłem ze sobą mojego
brata i poszliśmy w jedną stronę, natomiast Krystian i Miłosz
skierowali się w przeciwnym kierunku, zadanie było proste,
namierzyć cel, złapać, odzyskać żywność i wrócić do domu,
nic innego się nie liczy. Przeszukiwaliśmy metr po metrze mieścinę
od dobrej godziny, aż Mikun nie wytrzymał.
- A nie mówiłem, że nie można im
ufać, gdy tylko przyprowadziłeś tą dwójkę do obozu.
- Nie przesadzaj, sam zaufałeś
Judycie, nikt by się nie spodziewał takiego obrotu sytuacji,
ponadto co do Miłosza nie można mieć pretensji, cały czas stara
się we wszystkim pomagać, dopiero teraz po przemyśleniu na chłodno
tego wszystkie myślę, że może faktycznie Miłosz nie ma z tym nic
wspólnego i nic nie widział o planach Judyty.
- Możliwe, nie mówię, że nie ale co
zrobisz, gdy faktycznie mieli to zaplanowane i on również Nas
zostawi i dołączy do niej.
- Przede wszystkim bym ich złapał i
zapytał dlaczego to zrobili.
- Czyli co nie masz zamiaru pozbawiać
jej życia?
- Tego nie powiedziałem, najpierw chcę usłyszeć co nią kierowało, dopiero wtedy zdecyduję co z nią zrobię.
Kroczyliśmy tak między alejkami
dochodząc do samej przychodni do, której przyjechałem uratować
Karolinę. Patrząc na ten zdewastowany budynek miałem wrażenie że
minęły wieki odkąd byłem tutaj ostatni raz, a minął dopiero prawie
miesiąc. Tak krótko jak na razie tkwimy w tym gównie czas jak by
kompletnie zwolnił, żyjemy ciesząc się z każdego kolejnego dnia,
co prawda nie jest to do końca złe, ludzie którzy przeżyją ten
syf nauczą się cieszyć z powrotem z małych rzeczy i z każdego
dnia, a nie jak było do tej pory. Wszyscy na świecie zatracili się
w pogoni za pieniądzem i karierą, rozwinęli się z wartościami,
nie dostrzegając co w życiu jest najważniejsze, może dane mi
będzie kiedyś zobaczyć powrót cywilizacji, lepszej cywilizacji, gdzie człowiek nie jest człowiekowi wilkiem.
Z tej chwili zadumy wyrwało mnie
dostrzeżenie martwego ciała lekarza, tego samego przez którego
prawie zginąłem. Jego ciało było całkiem poszarpane zapewne
trupy przechodzące tędy zajęły się nim do końca, klęknąłem
przy nim, sam nie wiem po co, może dlatego, że był moją pierwszą
żywą ofiarą.
- Znałeś go? - zapytał Mikun.
- Tak, przyjechałem do tej przychodni
na ratunek Karolinie i Tosi, ten człowiek najpierw uratował mi
życie przed zjedzeniem żywcem, by chwilę później poświęcić
mnie i uciec. Na jego nieszczęście mi się udało przeżyć a jemu
nie. Wychodząc z przychodni zastałem go jeszcze żywego , był
jedzony przez dwa trupy, które zabiłem, a później dokończyłem
jego żywot, można powiedzieć , że był pierwszą moją żywą
ofiarą.
- Szkoda że nie nauczyło Ciebie to
doświadczenie.
- Nauczyło? Czego mnie miało nauczyć?
- Nie ufania wszystkim.
- Znowu zaczynasz, myślałem, że mamy
ten rozdział za sobą.
Rozmowę przerwał nam dźwięk
zbliżających się zombie, skierowaliśmy swój wzrok w stronę
źródła hałasu. W naszą stronę kierowała się mała grupa
sztywnych, na szybko naliczyłem osiem osobników, czyli nie
stanowiąca problemu grupka.
- Lepiej ich wykończyć, nie wiadomo
ile jest takich w tej okolicy a jak zbiorą się w większą liczbę
to będzie gorzej.
- Zgadzam się w stu procentach.
Nie czekając, aż zbliżą się do
Nas, wyszliśmy im naprzeciw, każdy miał do wyeliminowania czwórkę
martwiaków, u mnie padło na wykończenie średniego wzrostu, w
średnim wieku łysego faceta ubranego w fartuch z logiem pobliskiej
apteki, nie miał nosa i było widać u niego połowę
uzębienia, dziadka ledwo idącego ciągnącego za sobą nogę całą
poszarpaną, małą dziewczynkę około dwunastoletnią z całymi
pogryzionymi rękami i kobietę w średnim wieku ubraną jak by
biegała w dzień wybuchu apokalipsy, chyba jednak przekonała się,
że bieg to nie zdrowie.
Szybko wykończyłem małą
dziewczynkę, która wydawała się najbardziej żwawa, unikając
przy tym złapania przez aptekarza odwróciłem się i wykończyłem
biegaczkę wbijając jej standardowo pręt w oko, starszy dziadek był
w bezpiecznej odległości ode mnie, więc nie patrząc na niego
zwaliłem łysego z nóg i mocnymi uderzeniami rozbiłem mu czaszkę,
to samo zrobiłem z dziadkiem z tym, że ostatniego truposza
uderzałem więcej niż parę razy, biłem aż z głowy nie zostało
prawię nic, w końcu mój towarzysz wybudził mnie amoku.
- Co ty robisz?
- Co? A nic musiałem się wyżyć.
- Ostatnio zauważyłem, że coraz
gorzej z tobą, coraz częściej się denerwujesz, albo chodzisz
wiecznie zamyślony.
- Wiesz, zostałem liderem, odpowiadam
za Was, troszkę się nerwów i stresu mam od jakiegoś czasu, niby
wszystko idzie po naszej myśli a za chwilę coś musi się
spierdolić jak z Judytą. Było dobrze i nagle znowu wszystko pod
górkę. Ponadto mam ostatnio wrażenie, że wszystko nam przychodzi
za łatwo i w końcu szczęście Nas opuści i coś złego się
stanie.
- Spokojnie Arek, pamiętaj, że zawsze
możesz ze mną czy z kim innym porozmawiać o tym co Ciebie trapi,
nie musisz wszystkiego w sobie dusić.
- Wiesz dobrze, że zawsze taki byłem,
nigdy nie za bardzo wylewny.
- No akurat mi się zwierzałeś,
pamiętaj bracie mi możesz powiedzieć wszystko i zawsze razem coś
wymyślimy i stawimy wszystkiemu czoła, damy sobie radę.
- Oby było tak jak mówisz.
- Co dalej przeszukujemy kolejne uliczki
czy wracamy?
- Wracamy, nie ma sensu iść dalej, nie
widać żadnych śladów Judyty.
Wróciliśmy do samochodu, czekali tam
już Krystian i Miłosz, po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się,
że oni również nic nie znaleźli i nie widzieli sensu dalszych
poszukiwań, jedno głośnie stwierdziliśmy, gdzie trzeba się udać.
- Jedziemy do Bydgoszczy, miałem
nadzieję, że jednak nie będziemy musieli tam wjeżdżać no ale
niestety, pamiętajcie panowie pełne skupienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz