piątek, 1 listopada 2019

Rozdział Piętnasty - Poszukiwania Część Pierwsza

Witam, witam wszystkich w kolejnym rozdziale, mam nadzieję, że nikogo z Was nie dorwało wczoraj żadne straszydło :)

          Mikun, Krystian i Miłosz poszli się przebrać i przygotować, poleciłem im zrobić to jak najszybciej musimy dogonić zdrajczynię i odzyskać zapasy, a także wymierzyć sprawiedliwość, nie ma czasu do stracenia. Chciałem się również przygotować, gdy przerwał Sławek.
         - Dlaczego ponownie zostaje? - zapytał
         - Ktoś musi zostać, nie możemy wszyscy wyruszyć i zostawić kobiety same.
         - Może i tak, ale ponownie ja zostaję, nogę mam już od dłuższego czasu sprawną, mimo wszystko cały czas odstawiasz mnie na dalszy plan. 
         - Nie zadowolę każdego, nie mam czasu na kłótnie i sprzeczki. 
         - Jak zawsze gdy temat jest niewygodny ucinasz go tłumacząc tym, że nie masz czasu.
         - Bo tak jest ! W tym momencie nie interesuje mnie Twoje zdanie, moim priorytetem jest znalezienie Judyty zanim ktoś inny ją dorwie i wyciągnie z niej informacje na temat naszego położenia, w obecnym świecie nie możemy sobie na coś takiego pozwolić. - po tych słowach opuściłem towarzysza i poszedłem spakować rzeczy.
         Pistolet miałem cały czas przy sobie, pręt był w gotowości, wziąłem plecak, w który wpakowałem dwie butelki wody i troszkę jedzenia, wcześniej poleciłem ekipie zrobić to samo, nie wiadomo jak długo zajmą nam poszukiwania, możliwe, że spędzimy poza domem parę następnych dni, lepiej się na to przygotować i zabrać prowiant, dzięki temu będziemy mogli skupić się tylko i wyłącznie na poszukiwaniach uciekinierki a nie na szukaniu pożywienia. Przed samym wyjściem zatrzymała mnie moja córeczka, przybiegła się przytulić, uściskałem ją bardzo mocno, ostatnio znowu przestałem poświęcać jej czas, obiecałem sobie, że jak wrócę to się zmieni, pozwolę trochę innym osobom na samowolkę w wypadach, nie mogę zapomnieć o najważniejszych dla mnie osobach.
          Wsiedliśmy do samochodu, tym razem Mikun usiadł za kierownicą ja obok niego, a Krystian i Miłosz ulokowali się na tylnej kanapie.
          - Pamiętajcie oczy szeroko otwarte, nie możemy przegapić najmniejszego śladu wiemy, że kierowała się w stronę Bydgoszczy, a więc na pewno przejeżdżała przez Białe Błota, mogła się tam zatrzymać trafiając na żywe trupy, dlatego dokładnie przeszukamy tą miejscowość, nic nie może umknąć naszemu wzrokowi zrozumiano?
           - Jak zawsze – odpowiedział Mikun – w końcu znowu razem na wypadzie to mi odpowiada.
           Odjechaliśmy spod domu kierując się w wcześniej wspomnianą lokację, ciemność nie sprzyjała  naszej wyprawię, mogliśmy zostać zauważeni przez kogoś nie pożądanego, no ale jeśli teraz byśmy nie pojechali to rano nie było by sensu jechać, miejmy tylko nadzieję, że sztywni będą chociaż łaskawi i tym razem spotkamy ich w mniejszej ilości.
           Droga do samych Białych Błót była spokojna i pusta, dojazd tam nie stanowił problemu, szczególnie dla Nas, no w końcu mieszkaliśmy tutaj i nasza znajomość terenu, a także różnych dojazdów działała na naszą korzyść. Judyta mimo należenia do naszej paczki nie wyruszała na wyprawy i nie mogła zbytnio poznać jakichkolwiek dróg, więc istniało duże prawdopodobieństwo, że trafiła na większą grupkę zombie i daleko nie uciekła.
           Nareszcie byliśmy na miejscu, stanęliśmy na środku głównej drogi, wziąłem ze sobą mojego brata i poszliśmy w jedną stronę, natomiast Krystian i Miłosz skierowali się w przeciwnym kierunku, zadanie było proste, namierzyć cel, złapać, odzyskać żywność i wrócić do domu, nic innego się nie liczy. Przeszukiwaliśmy metr po metrze mieścinę od dobrej godziny, aż Mikun nie wytrzymał.
          - A nie mówiłem, że nie można im ufać, gdy tylko przyprowadziłeś tą dwójkę do obozu.
          - Nie przesadzaj, sam zaufałeś Judycie, nikt by się nie spodziewał takiego obrotu sytuacji, ponadto co do Miłosza nie można mieć pretensji, cały czas stara się we wszystkim pomagać, dopiero teraz po przemyśleniu na chłodno tego wszystkie myślę, że może faktycznie Miłosz nie ma z tym nic wspólnego i nic nie widział o planach Judyty.
         - Możliwe, nie mówię, że nie ale co zrobisz, gdy faktycznie mieli to zaplanowane i on również Nas zostawi i dołączy do niej.
         - Przede wszystkim bym ich złapał i zapytał dlaczego to zrobili.
         - Czyli co nie masz zamiaru pozbawiać jej życia?
         - Tego nie powiedziałem, najpierw chcę usłyszeć co nią kierowało, dopiero wtedy zdecyduję co z nią zrobię.
         Kroczyliśmy tak między alejkami dochodząc do samej przychodni do, której przyjechałem uratować Karolinę. Patrząc na ten zdewastowany budynek miałem wrażenie że minęły wieki odkąd byłem tutaj ostatni raz, a minął dopiero prawie miesiąc. Tak krótko jak na razie tkwimy w tym gównie czas jak by kompletnie zwolnił, żyjemy ciesząc się z każdego kolejnego dnia, co prawda nie jest to do końca złe, ludzie którzy przeżyją ten syf nauczą się cieszyć z powrotem z małych rzeczy i z każdego dnia, a nie jak było do tej pory. Wszyscy na świecie zatracili się w pogoni za pieniądzem i karierą, rozwinęli się z wartościami, nie dostrzegając co w życiu jest najważniejsze, może dane mi będzie kiedyś zobaczyć powrót cywilizacji, lepszej cywilizacji, gdzie człowiek nie jest człowiekowi wilkiem.
          Z tej chwili zadumy wyrwało mnie dostrzeżenie martwego ciała lekarza, tego samego przez którego prawie zginąłem. Jego ciało było całkiem poszarpane zapewne trupy przechodzące tędy zajęły się nim do końca, klęknąłem przy nim, sam nie wiem po co, może dlatego, że był moją pierwszą żywą ofiarą.
          - Znałeś go? - zapytał Mikun.
          - Tak, przyjechałem do tej przychodni na ratunek Karolinie i Tosi, ten człowiek najpierw uratował mi życie przed zjedzeniem żywcem, by chwilę później poświęcić mnie i uciec. Na jego nieszczęście mi się udało przeżyć a jemu nie. Wychodząc z przychodni zastałem go jeszcze żywego , był jedzony przez dwa trupy, które zabiłem, a później dokończyłem jego żywot, można powiedzieć , że był pierwszą moją żywą ofiarą.
         - Szkoda że nie nauczyło Ciebie to doświadczenie.
         - Nauczyło? Czego mnie miało nauczyć?
         - Nie ufania wszystkim.
         - Znowu zaczynasz, myślałem, że mamy ten rozdział za sobą.
Rozmowę przerwał nam dźwięk zbliżających się zombie, skierowaliśmy swój wzrok w stronę źródła hałasu. W naszą stronę kierowała się mała grupa sztywnych, na szybko naliczyłem osiem osobników, czyli nie stanowiąca problemu grupka.
         - Lepiej ich wykończyć, nie wiadomo ile jest takich w tej okolicy a jak zbiorą się w większą liczbę to będzie gorzej.
         - Zgadzam się w stu procentach.
Nie czekając, aż zbliżą się do Nas, wyszliśmy im naprzeciw, każdy miał do wyeliminowania czwórkę martwiaków, u mnie padło na wykończenie średniego wzrostu, w średnim wieku łysego faceta ubranego w fartuch z logiem pobliskiej apteki, nie miał nosa i było widać u niego połowę uzębienia, dziadka ledwo idącego ciągnącego za sobą nogę całą poszarpaną, małą dziewczynkę około dwunastoletnią z całymi pogryzionymi rękami i kobietę w średnim wieku ubraną jak by biegała w dzień wybuchu apokalipsy, chyba jednak przekonała się, że bieg to nie zdrowie.
          Szybko wykończyłem małą dziewczynkę, która wydawała się najbardziej żwawa, unikając przy tym złapania przez aptekarza odwróciłem się i wykończyłem biegaczkę wbijając jej standardowo pręt w oko, starszy dziadek był w bezpiecznej odległości ode mnie, więc nie patrząc na niego zwaliłem łysego z nóg i mocnymi uderzeniami rozbiłem mu czaszkę, to samo zrobiłem z dziadkiem z tym, że ostatniego truposza uderzałem więcej niż parę razy, biłem aż z głowy nie zostało prawię nic, w końcu mój towarzysz wybudził mnie amoku.
         - Co ty robisz?
         - Co? A nic musiałem się wyżyć.
         - Ostatnio zauważyłem, że coraz gorzej z tobą, coraz częściej się denerwujesz, albo chodzisz wiecznie zamyślony.
         - Wiesz, zostałem liderem, odpowiadam za Was, troszkę się nerwów i stresu mam od jakiegoś czasu, niby wszystko idzie po naszej myśli a za chwilę coś musi się spierdolić jak z Judytą. Było dobrze i nagle znowu wszystko pod górkę. Ponadto mam ostatnio wrażenie, że wszystko nam przychodzi za łatwo i w końcu szczęście Nas opuści i coś złego się stanie.
         - Spokojnie Arek, pamiętaj, że zawsze możesz ze mną czy z kim innym porozmawiać o tym co Ciebie trapi, nie musisz wszystkiego w sobie dusić.
         - Wiesz dobrze, że zawsze taki byłem, nigdy nie za bardzo wylewny.
         - No akurat mi się zwierzałeś, pamiętaj bracie mi możesz powiedzieć wszystko i zawsze razem coś wymyślimy i stawimy wszystkiemu czoła, damy sobie radę.
         - Oby było tak jak mówisz.
         - Co dalej przeszukujemy kolejne uliczki czy wracamy?
         - Wracamy, nie ma sensu iść dalej, nie widać żadnych śladów Judyty.
         Wróciliśmy do samochodu, czekali tam już Krystian i Miłosz, po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że oni również nic nie znaleźli i nie widzieli sensu dalszych poszukiwań, jedno głośnie stwierdziliśmy, gdzie trzeba się udać.
        - Jedziemy do Bydgoszczy, miałem nadzieję, że jednak nie będziemy musieli tam wjeżdżać no ale niestety, pamiętajcie panowie pełne skupienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz