niedziela, 23 czerwca 2019

Rozdział Jedenasty - Wspólnymi Siłami

No i mamy rozdział jedenasty, dość spokojny, było ciężko ale to ze względu na to że ciepło na dworze i dużo do roboty w ogrodzie i dookoła domu :) wiadome że trzeba w razie co przygotowywać się na Apokalipsę Zombie, więc i umocnienia trzeba robić :D no dobra zapraszam do czytania. :)

         Po spokojnych dwóch dniach spędzonych w teoretycznie bezpiecznym miejscu czekała na Nas kolejna wyprawa, tym razem większą ekipą wyruszyliśmy do Łochowa. Chcieliśmy uzupełnić zapasy przeszukując markety a także wzmocnić całe ogrodzenie wokół domu przeszukując pobliskie sklepy budowlane.
         Na wyprawę poza Sławkiem, który dalej troszkę narzekał na ból nogi pojechaliśmy wszyscy. Krystian wraz z Mikunem mieli przeszukiwać sklepy i pakować wszystko co się dało do wzmocnienia domu, ja natomiast wybrałem się z kobietami do marketów, potrzebny im był ktoś kto w razie co będzie ubezpieczał tyły, może troszkę lekceważyłem zdolności obronne Karoliny, Patrycji i Olgi, ale nie martwiłem się przynajmniej że coś im się stanie.
          Nie uświadczyliśmy towarzystwa w postaci żywych trupów co mnie dość cieszyło , dalej zapewne były w większym mieście i tam szukały zdobyczy, w przeciwieństwie do tego co tam się działo tutaj było spokojnie, bardzo spokojnie, aż czasem mnie to niepokoiło, mimo wszystko cieszyłem się z takiego obrotu spraw. 
          Półki w marketach były wypełnione po brzegi, najwidoczniej w okolicach nie było żadnego innego obozu z ocalałymi. Zabieraliśmy wszystko co było warte zabrania, przeróżne długo terminowe potrawy, wodę w butelkach, przeróżne napoje, trochę wysoko procentowych trunków i zapas papierosów.
          Skończyliśmy pakowanie podobnie jak nasi towarzysze okupujący budowlankę, razem powróciliśmy do domu, dziewczyny zajęły się rozpakowaniem pożywienia, a my przystąpiliśmy do umacniania ogrodzenia. Pracowaliśmy do późnego wieczora kończąc wzmacniać połowę płotu, mogliśmy w spokoju odpocząć, co wieczór ktoś miał trzymać wartę i doglądać okolicy. W ramach tego, że Sławek nie jechał na wyprawę sam zgłosił chęć pilnowania Nas w nocy, wszystkich czekała praca przy umocnieniach następnego dnia więc nikt nie protestował i każdy zgodził się na jego wartowanie.
          Kolejnego dnia wstaliśmy wszyscy dość wcześnie, może dlatego, że moja i Karoliny córka nie dawała nam się zbytnio wyspać. Teraz, gdy świat zmierzał ku końcowi ciężko było czym ją zająć, całe szczęście mieliśmy trochę bajek nagranych na płytę CD więc czasem puszczaliśmy je na telewizorze dzięki czemu mogliśmy zająć się innymi rzeczami, ponadto co rusz ktoś próbował chociaż chwilę się z nią pobawić i jakoś jej czas umilić.
          Po zjedzeniu śniadania, ubraniu się w cieplejsze rzeczy wyszliśmy pracować na zewnątrz. Czas mijał miło przy pracy i wspólnym towarzystwie, można by nawet zapomnieć o tym co się dookoła dzieje. Śmieliśmy się, wygłupialiśmy, wszyscy siedzieliśmy na zewnątrz pijąc kawę, budując ogrodzenie. Mimo wszystko dalej między mną a Mikunem było wyczuwalne napięcie, unikaliśmy się i ze sobą nie rozmawialiśmy, kiedyś w końcu jednak musieliśmy to załatwić, w późniejszym czasie mogło to nie wpływać dobrze na grupę, musiałem w najbliższym czasie z nim porozmawiać. Ustaliliśmy, że za jakiś czas podejmiemy także wspólnie decyzję odnośnie ustalenia lidera naszej skromnej społeczności. 
           Po trzech dniach ciągłej pracy dom był wokół zabezpieczony, patrząc na to co zrobiliśmy śmiało mogłem powiedzieć , że nawet gdyby przywlokło się około pięćdziesiąt trupów to raczej nie przełamali by naszej fortyfikacji, gorzej gdyby zaatakowali żywi, rozpędzone auto na spokojnie przebiło by się, na razie tym nie musimy się martwić, nikogo żywego nie spotkaliśmy ponadto zawsze każdemu ciężko było do mnie i Karoliny dojechać.
           Kolejnego dnia przypomniałem sobie o stacji benzynowej, mijaliśmy ją ze Sławkiem, gdy jechaliśmy po naszego brata, postanowiłem pojechać tam po zapas benzyny, wziąłem ze sobą Sławka, jego noga już doszła do siebie i przyda mu się wypad poza bezpieczne mury. Krystian chciał także z nami się zabrać, musiałem mu odmówić, zawsze lepiej jak więcej osób zostanie w obozie w przypadku ataku, ponadto nie chciałem wyjechać na długo, miał to być wypad na stację i z powrotem. 
           Droga i pobyt na samej stacji nie były kłopotliwe, zabiliśmy pracownika przemienionego w zombie, którego widzieliśmy wcześniej i przetrząsnęliśmy wszystko zbierając co potrzebne. Wróciliśmy z zapasami i benzyną do samochodu szykując się do drogi powrotnej. Przejechaliśmy około kilometr i dostrzegliśmy dwie osoby idące poboczem. Chłopaka w wieku na oko dwudziestu pięciu lat, mierzącego około sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, widać na pierwszy rzut oka że przed zaczęciem się tego wszystkiego nie opuszczał siłowni, a także towarzyszącą mu dziewczynę, również wyglądała na podobny wiek, była szczupła i niższa od swojego towarzysza. Przyglądając się im widać było, że trochę przeszli docierając do tego miejsca. Odwrócili się w naszą stronę machając nam i dając sygnał byśmy się zatrzymali. Wymieniliśmy ze Sławkiem spojrzenia jak by pytając siebie czy jechać dalej czy stanąć, ostatecznie zatrzymałem auto parę metrów przed ocalałymi. Powoli nie spuszczając z dwójki ludzi wzroku, opuściliśmy samochód, chwyciłem za broń i wycelowałem w chłopaka i dziewczynę.
         - Kim jesteście i co tutaj robicie – zapytałem.
         - Ej spokojnie – chłopak podniósł ręce – nie chcemy kłopotów, podróżujemy od dłuższego czasu szukając schronienia i ocalałych ludzi.
         - Skąd jesteście i skąd mam wiedzieć że możemy wam ufać? - tym razem odezwał się Sławek.
         - Dotarliśmy tutaj z Nakła nad Notecią, tak jak mówiłem idziemy parę dobrych dni chowając się gdzie popadnie przed trupami, od czasu, gdy się to zaczęło nie spotkaliśmy żywej duszy. Jesteście pierwszymi ludźmi jakich spotykamy, a co do zaufania mogę powiedzieć to samo, skąd mam wiedzieć że po odpowiedzeniu na Wasze pytania nie zastrzelicie Nas? Oboje nie mamy żadnej pewności, ale jeśli chcesz jakiejś deklaracji to spoko, nie mamy zamiaru Was zaatakować czy cokolwiek zrobić, chcemy przeżyć i jeśli możecie nam pomóc i to zagwarantować to kurwa proszę opuść broń. - wypowiadając ostatnie słowa spojrzał na mnie.
         - Targały mną sprzeczne emocje, celowałem w nich i zastanawiałem się co zrobić, po tym co się wydarzyło na błoniu w Bydgoszczy utraciłem trochę wiarę w ludzi, po moim bracie również było widać, że zastanawia się co by zrobić, cały czas trzymał w rękach siekierę w razie gdyby coś miało się wydarzyć. Po krótkiej chwili która zdawała się trwać wieczność postanowiłem dać szansę nowym, opuściłem broń i podszedłem do chłopaka.
         - Jestem Arek a to Sławek.
         - Ja Miłosz a moja towarzyszka to Judyta, miło mi Was poznać, czy znajdziecie miejsce dla naszej dwójki?
         - Obiecujesz być grzeczny?
         - Tak, oboje, jak mówiłem nie chcemy kłopotów.
         - Dobra wsiadajcie, Sławek prowadzisz, Miłosz do przodu, Judyta do tyłu ze mną – obejrzałem się na nowo poznanych towarzyszy – sorki ale środki bezpieczeństwa wole siedzieć z tyłu, gdybyście coś próbowali szybko Was zastrzelę.
         - Nie zbyt miłe stwierdzenie, no ale niech będzie.
         - Zapakowaliśmy się do auta i popędziliśmy w drogę do domu, Miłosz i Judyta wydawali się nad wyraz spokojni, wiedzieli o mojej broni i o tym że trzymam ją pod ręką, albo faktycznie szukali schronienia i są nieszkodliwi, albo wiedzą co robią.
         Dojechaliśmy pod bramę, otworzył nam zdziwiony Krystian, wysiedliśmy wszyscy z auta i zasypała Nas lawina pytań. Najbardziej sceptyczny był Mikun, który wypominał mi ponownie młodego i mówił że nie powinienem tak łatwo zaufać tej dwójce, mimo wszystko nie stanowili raczej zagrożenia i było po nich widać że cieszą się widząc żywe osoby i to gdzie mieszkamy.
         Następne dni mijały dość spokojnie, nie ruszaliśmy się nigdzie z miejsca przebywaliśmy cały czas na terenie obozu, było to niebezpieczne bo wszyscy się rozluźnili i przestali nosić broń, tylko ja i Mikun nie rozstawaliśmy się z pistoletami cały czas trzymając je przy sobie. W międzyczasie Miłosz i Judyta opowiedzieli swoją historie.
         Judyta pochodzi z Nakła, poznała się z towarzyszem przez internet, długo ze sobą pisali aż w końcu postanowili się spotkać. Miłosz przyjechał do niej prosto z Warszawy dzień przed tym jak to się zaczęło, w momencie końca świata akurat byli w domu Judyty i jedli obiad. Chcieli pognać na pomoc rodzinie dziewczyny niestety było już za późno, w pośpiechu uciekli z miasta i od tego momentu nie rozstawali się ze sobą, pilnując siebie wzajemnie.
         My również przytoczyliśmy im swoje historie i to co Nas spotkało, wbrew pozorom każdy polubił Miłosza. Przed apokalipsą powiedział bym że jest typowym mięśniakiem, a okazuję się że pozory mylą, gaduła nie z tej ziemi. Nudzić się przy nim nie dało wiecznie coś gadał i rozśmieszał towarzystwo, z kolei Judyta była zamknięta w sobie troszkę z nami rozmawiała, ale widać było że często jest jak by daleko myślami, Miłosz mówił że trzeba dać jej czas, podobno widziała swoją mamę przemienioną w zombie i od tego momentu jest załamana. Rozumiałem ją trochę, wiemy co się na świecie dzieje, ale nikt nie dopuszcza myśli zobaczenia kogoś bliskiego jako jednego z nich.
         Minęły już dwa tygodnie od wyprawy po Mikuna, w końcu ja i mój brat porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko, oboje przeprosiliśmy się wzajemnie i rzuciliśmy w niepamięć to co było, dzięki czemu atmosfera w domu wreszcie się poprawiła, nawet Judyta zaczęła więcej rozmawiać i się otworzyła na Nas.
         Doszliśmy do wniosku, że czas na ustalenie jednogłośnie lidera, cały czas niby to ja przewodziłem, ale może ktoś ma inne zdanie i to nie ja powinienem nami przewodzić. Parę minut później wszystko było jasne i ustalone, wszyscy jedno głośnie stwierdzili, że pasuje do tej roli i widać że wiem co robię. Również obgadaliśmy cel następnej wyprawy, mimo iż zapasów mamy dużo chcę dmuchać na zimne, pozbierać jeszcze troszkę zapasów a także trzeba w końcu zrobić zwiady. Za dwa dni ruszamy na Bydgoszcz zorientować się w sytuacji, mam nadzieję że nie zawiodę jako lider i ta decyzja jest słuszna. Mam nadzieję.

9 komentarzy:

  1. Pominąłeś moment spotkania ojca z córka:-( Czekałam na to, co powie, jak odbiera tę sytuację, bo to że się nudzi niewiele mi mówi. Przypomnij mi proszę, ile lat ma ta córka? Rozumiem, że prąd cały czas działał, skoro oglądała bajki na CV? To chyba jednak nie było aż tak źle:-P
    A ten chłopak w swojej przemowie nazwał Arka k... tak to zabrzmiało XD Myślę, że mięśniak z dziewczyną na widok Sławka z siekierą w ręku raczej by ruszył dalej pieszo^^
    Nadal trudno mi ogarnąć, że tak szybko tam postępuje apokalipsa. Nagle zginęło z 80% miasteczka, reszta uciekła, ludzie sobie nie ufają zupełnie jak po paru latach doświadczeń.
    Skąd przypuszczenie, że mięśniak musi być małomówny?:-o
    Mikun nie protestował, że to Arek ma rządzić? Nawet nie wyglądał na niezadowolonego?
    Odpisz proszę na moje wątpliwości :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prąd jest że względu posiadania generatora w domu, co do ludzi ogólnie, było na początku opowiadania, że utworzono punkty ewakuacyjne, tylko moi bohaterowie tam nie wyruszyli. Nie wiadomo co się stało z tymi punktami, gdzie dalej prowadziły. Mikun mimo wszystko jest przyjacielem Arka, dlatego akceptuje tą sytuację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi chyba umknęło z tymi punktami. Podawali o nich przez radio, kiedy jeszcze działało? Czyli jednak ludzie nie zostali zostawieni sami sobie, a te punkty kto tworzył? Policja? Wojsko? Jakiś sztab kryzysowy? Będzie o tym jeszcze?
      Oki ale mimo wszystko powinieneś o nim napisać, jego reakcję, nawet zaskakująco pozytywną;-)

      Usuń
  3. Tak było przez radio podawane o punktach ewakuacyjnych, Arek dowiedział się o nich, gdy rozmawiał przez telefon ze swoją mamą. Dokładnie nie wiadomo kto stworzył te punkty, prawdopodobnie wojsko. Jest to spin off powieści Bobra tzn Apokalipsy, która jest napisana z wyprzedzeniem, moja główna postać dołączy do tamtej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apokalipsa? Taki ma tytuł? Autor Bóbr czy Bober? Nie mogę znaleźć na LC...

      Usuń
  4. Masz przekierowanie U mnie po prawej stronie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, to bardzo wiele wyjaśnia:-) Zaczęłam czytać i już rozumiem sporo kwestii. I nie obraź się proszę, ale powielasz chyba wszystkie błędy Bobra z pierwszych rozdziałów. To co do tej pory napisałam Ci w komentarzach, znajdziesz w komentarzach różnych osób pod 2 rozdziałem pt. Ciężka droga. Jeszcze nie wiem, czy w efekcie tych uwag autor zaczął pisać lepiej, ale zamierzam się przekonać. Ja nauczyłam się mnóstwa rzeczy pisząc na blogu i nadal się uczę (np. nie miałam pojęcia o tych pauzach i dywizachXD ) Przeczytałeś te komentarze? Jeśli nie, to zajrzyj koniecznie;-)

      Usuń